Translate

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 3 część 2


*Oczami Miley* 

 Byłam sama. Zastanawiałam się co do Jaxona... Zazwyczaj gdy miałam poznać nowego chłopaka starałam się jak najlepiej wyglądać, a teraz?! Jak ja wygladam.. Nawet nie widziałam się w lustrze! Byłam rozpaczona, chiało mi sie płakać, że w ogóle tu traiłam i że w ogóle się to wydarzyło.. A przecież mogło być tak fajnie. Nagle po jakimś czasie do sali weszła znajoma mi pięlęgniarka z chłopakiem, który siedział na wózku inwalidzkim z nogą w gipsie, mogłam się domyśleś, że to był Jaxon. 
- Dzień dobry Miley.- przywitała mnie pielęgniarka 
- Dzień dobry.- odpowiedziałam  
- To jest Jaxon. Będzie z Tobą w sali, myślę że się dogadacie. 
-Tak, ja też tak myślę.. Cześć Jaxon - przywitałam się posyłając w jego stronę miły uśmiech. Był całkiem przystojny. Nagle ciarki mi przeszły pi całym ciele. Ale jenak to było bardzo miłe uczucie. Miał czarne, krótkie włosy, Jeego oczy..? Hmm... jego oczy były piwne, ale było w nich coś więcej.- dużo małych iskierek, Jego usta byl lekko popękane, ale to wyglądało seksownie. Kure, Miley o czym ty myślisz?!- krzyknęłam o siebie w myślach. Muszę się uspokoić.
-Hej! Miley, tak?- zapytał niepewny. 
-Tak.- odpowiedziałam posyłając mu miły uśmiech, podając sobie ręcę na przywitanie. 
Po chwili, pielęgniarka wyszła bez słowa zostawiając nas samych. Jaxon podjechał do wolnego łóżka i próbował wstać, ale nie udawało mu się to za bardzo.
-Może Ci pomóc? - zapytałam dając jeden krok do przodu
-Byłbym Ci bardzo wdzięczny - zaśmiał się.
-Okej. - podeszłam do niego i już po chwili chłopak siedział już na szpitalnym łóżku. Odłożyłam wózek w róg pokoju i usiadłam na swoim białym prześcieradle, na przeciwko Jaxona, Przed długi czas między nmai panowała cisza, nie chiałam jej przerywać pomimo tego, że było niezręcznie. Jestem wstydliwą dziewczyną, kóra nie che tak nagle nawiązywać nowych znajomości. 
-Jak tu trafiłaś?- Chłopak odezwał się pierwszy. Mój wzrok powędrował na jego twarz, na której widniał duży usmiech. 
-Ja..hmm...to długa historia - nie umiałam opowiedzieć mu o tym wszystkim. 
- Jka widzisz ja mam duzo czasu - wskazał na swoją nogę. Z moich ust wydostało się głośne westchnięcie. Nie mogłam nic poradzić. Musiałam mu o tym powiedzieć. 
-Miałam przeprowadzić się do Californii z rodzicami. 
Wiesz, nowa szkoła znajomi, ale w trakcie jazdy tata wpadł w poślizg. Mieliśmy wypadek, Tacie i mi nic się nie stało, ale moja mam najbardziej ucierpiała, a mi nawet nie pozwalają jej zbaczyć.- moj wzrok powędrował na podłogę. Sama nawet nie wiem czemu mu to opowiedziałam. 
-Hej, nie martw się, Wszystko będzie dobrze, Patrz teraz jestem przy Tobie. Będę cię wspierał i poprawiał ci humo.- po tych słowach na mojej twarzy zawitał uśmiech.
-Pierwszy raz uslyszałam takie słowa od kogoś nieznajomego, dziękuje. 
-Przecież my już się znamy, czyli nie jestem nieznajomym, no i nie musisz mi z anic dziękować.

*Oczami Justina* 

  Byłem właśnie prowadzony do salonu gdzie miałem spotkać się z reszta gangu. Tak, zgodziłem się. A właściwie zostałem zmuszony, nie miałem wyboru.
-Myślę, że nie będziesz sprawiał problemów. Tak będzie dla ciebie lepiej. 
-Ta.. postaram się.- mruknąnem niesłyszalnie. 
- Mam taka nadzieję.-nastąpiła chwila ciszy.- Chłopaki pewnie są już na miejscu, ale muszą jeszcze rozpakować towar. Poczekaj tu.-Wskazał na kanapę. Lekko kiwnąłem głową i poszedłem. Mike podążył do wyjścia z salonu i właśnie wtedy straciłem do z oczu. Rozglądałem się dookoła, szukałem jakiegoś wyjścia ucieczki, ale nic nie umiałem dostrzec. Wszystko pozamykane. Uslyszałem szmery zza drzwi. Nagle  się uchyliły, a w nich pojawiło się czterech mężczyzn.
-A oto i  nasza paczka- rzekł Mike. 
-Teraz Ty też do niej należysz- dodał.
- Nie wiem czy jestem gotowy.- szepnąłem patrząc w podłowgę.
-Musisz być!- krzyknął.
-Ale...- nie dal mi dokończyć.
-Chyba, że wolisz umrzeć. - lekko się uśmiechnął, a ja podniosłem głowę w górę. 
-Wchodze w to! - powiedziałem pewnie. 
- Świetnie- odpowiedział
- zapoznaj się z chłopakami ja musze coś załatwić, aha możę włóż jkaies inne wdzianko, taki strój do nas nie pasuję.- Gdy to powiedział  wyszedł.
-Jestem Lucas, może później się do ciebie przekonam, na razie nie mam pewności, ze mogę ci wierzyć. 
- Mam nadzieję, ze się przekonasz.
-Przestań być taki spięt!- poklepywał mnie po ramieniu.
-Dobra, kończcie to bo ja tez chcę sie zapoznać z chłopakiem. Jestem Alex, uważaj na mnie, nie wiadomo kiedy będę mial zły humor, w każdm razie może czekać cie śmerć, bój się.- powiedział to bardzo spokojnie z usmiechem na twarzy.
-Luz...- starałem się powiedzieć jak najabrdziej spokojnie, a tak naprawdę, bałem się.
-Nagle podszedł do mnie wystraszony chlopak.
- ja jestem Noa.- Gdy wypowiedzial te slowa od razu odszedł.
-Jackob, miło mi, wiesz wszyscy tutaj si e przedstawiamy, może ty powiesz nam jak mamy do ciebie mówić? 
-Justin, możecie mówić mi tez Juss, jak chcecie.- powiedziałem lekko podenerwowany, ale próbowałem wyglądać na spokojnego.
Do pomieszczenia wszedł Mike.
-Słuchajcie, może nowy chłopak..- nie dokończył.
-Jutin-przerwałem mu
-No własnie.. A więc może Justin wykona jkaies zlecenie? Np. kogoś porwie? 
-tak, niech porwię jakąś laskę.- Powiedział Lucas.
-Dobry pomysł, moze sprawdzimy czy się nadaję.
-Dodal ALex- pozostali się nie wypowiadali.
-To jak, zgadasz się..?- nie dokończył, ponieważ mu przerwałem.
-Tak!-krzyknąłem uśmiechając się.
 Wszystko rozgrywało sie bardzo szybko. Szczerze? Nie chciałem poznać bezbronnej dziewczyny, ale wolałem to niż śmierć. Tak wiem, jestem okropny, boję sie o własną dupę.!